"Wszyscy mają prawo do mej miłości, do mej pracy i opieki i wszystkim chcę służyć, wszystkimi się zająć, aby wszystkich Chrystusowi pozyskać", ale "nie odmawiajcie Bogu żadnej ofiary".

Ks. Ignacy Posadzy - 33 List Okrężny

Duch wiary Założyciela

Kochani Księża!
Nasz Założyciel śp. kardynał August Hlond, Prymas Polski, posiadał w wybitnym stopniu ducha wiary. Duch wiary ożywiał całe jego życie i był sprężyną wszystkich jego czynności. Ten duch wiary przepełniał wszystkie jego myśli, słowa i uczucia. Toteż do niego zastosować można słowa św. Pawła: “Iustus autem meus ex fide vivit” (Hbr 10, 38).

W młodości

Wyniósł nasz Założyciel głęboką wiarę z domu rodzicielskiego. Dom jego ojca, kolejarza śląskiego w Mysłowicach, był przesycony atmosferą religijną.
W czasie swoich ostatnich wizytacji pasterskich kard. Prymas Założyciel w swoich gorących przemówieniach ciągle ten szczegół podkreślał. Mówił, jak to jego ojciec, umywszy się i zjadłszy skromny posiłek wieczorny, klękał przed obrazem Matki Boskiej, a z nim żona, gromadka dzieci, i wspólnie odmawiali różaniec.
Ta wiara młodego chłopca pogłębia się później w atmosferze zakonnej. Młody uczeń, a później nowicjusz z uległością przyjmuje głoszone prawdy wiary i na swój sposób je przeżywa.

To samo dzieje się w czasie studiów filozofii i teologii na Uniwersytecie Gregoriańskim. Mimo że jest prymusem i w naukach czyni nadzwyczajne postępy, uważa za chlubę uniżać swój umysł wobec prawd Bożych. I teraz z tą samą wiarą odmawia codziennie koronkę, i te same pacierze jak kiedyś w domu rodzicielskim.

Już na Uniwersytecie wiara odkrywa mu znaczenie Pisma św. Cytuje je często, uczy się go na pamięć. Toteż nie dziw, że w późniejszym życiu tak hojnie szafuje cytatami z Pisma Św., zastosowując je każdorazowo do aktualnych zagadnień chwili.

Jako dostojnik kościelny

Ten sam duch wiary ożywia go także później, gdy wybrany przez Opatrzność Bożą wędruje na najwyższe szczeble hierarchii kapłańskiej i zakonnej.
Wiara ta jednak nie powstrzymywała go od czynu. Wsparty wiarą Boga konsekwentnie dążył do celu. Nigdy się nie zniechęcał. To już było jego zasadą, że skoro Pan Bóg powierzył mu jakąś sprawę, trzeba wytężyć siły i doprowadzić ją do końca. czasem długo musiał czekać na skutek swych modlitw i zabiegów. Nie tracił jednak odwagi.
“Jeżeli Pan Bóg odwleka z pomocą, to tylko dlatego, żeby większą wiarę w nas wzbudzić”.

Gdy zabiera się do jakiejś sprawy, zawsze z najgłębszą sprawą poleca ją Opatrzności Bożej. Potem już jest spokojny, pewien powodzenia.
“Pan Bóg pomoże – mawiał – przecież to drobnostka dla Pana Boga”.
Posiadał szczególniejszy dar umacniania chwiejnych w wierze. Po rozmowie z nim jeden z profesorów uniwersyteckich, znany bezbożnik wyszedł jakby przemieniony, był pod urokiem tej dziecięcej wiary Prymasa Polski.

Gdy przemawiał, czynił to z wielką siłą przekonywującą. Czuć było, że jego słowa, natchnione wiarą, zapadają do głębi dusz. Wszyscy ci, którzy słuchali jego przemówień, mogli powiedzieć, jak ci szczęśliwi pielgrzymi z Emaus po rozstaniu się z Jezusem: “Czyż serce nasze nie pałało w nas, gdy mówił w drodze?”
Takie same uczucia ożywiały nasze serca, gdyśmy w 1935 roku uczestniczyli w pamiętnych jego rekolekcjach na Jasnej Górze, które zgromadziły kapłanów ze wszystkich zakątków Polski. Niezapomniane to były słowa, gdy mówił o wierze:
“Nie samo tylko posiadanie wiary, ale czyny wiarą nabrzmiałe, stanowią moc i zasługę wiary. Wiara każe nam umrzeć światu i samym sobie, ale ta sama wiara prowadzi nas do triumfu”.

Przed Kongresem Eucharystycznym w Lublianie, gdzie miał zastępować Ojca Świętego w charakterze legata, zapadł poważnie na zdrowiu. Wydawało się, że choroba przekreśli jego plany. On jednak powtarzał spokojnie:
“Non est ad mortem – jeśli Pan Bóg będzie chciał, to ja już na czas wyzdrowieję”.
Wobec Towarzystwa.
Świadczy o jego wielkiej wierze, gdy zabiera się do tworzenia naszego Towarzystwa. Przeżywa jednak poważne wątpliwości. Zwierza się więc z nich Ojcu świętemu.
“A gdy Papież rozkaże – odpowiada mu Pius XI – czy to będzie dostateczny znak z nieba?”

Kard. Prymas uwierzył i zabrał się od razu do dzieła. Nowe dzieło powstało, lecz Założyciel nie może mu zapewnić środków utrzymania. Mimo to wierzy, że Opatrzność Boża i w tym wypadku nie zawiedzie. I wiara w pomoc z nieba go nie zawiodła.
Trudności materialne bywały jednak nieraz wyjątkowo wielkie. Rachunki nie były zapłacone. Dostawcy grozili wstrzymaniem towarów. Kiedy raz Prymas Założyciel w takiej sytuacji przyjechał do Potulic, mówiłem mu o ciężkim położeniu. Na to usłyszałem słowa wypowiedziane z największym spokojem:
“A od czego jest Pan Bóg w niebie”.
Rozpoczęliśmy nowennę jedną i drugą. I znalazł się dobrodziej, który wpłacił większą sumę na cele Towarzystwa.
Gdy mu donosiłem o postępach w pracach oraz o dalszym rozwoju Towarzystwa, odpisał te znamienne słowa: “Maiora horum videbitis”.
Innym razem, gdy zwierzałem mu się z rozmaitych trudności, odpowiadał słowami Pisma świętego:
“Si potes credere, omnia possibilia sunt credenti”.

W czasie wojny

Nie mniej podziwu godną była jego wiara w czasie wojny. W przeddzień rozpętania zawieruchy byłem na audiencji celem zasięgnięcia rady i otrzymania wskazówek na wypadek wojny. Mówił z taką dokładnością o tym, co się stanie, o okrucieństwach, o masowych mordach dokonywanych przez Niemców na bezbronnych, o oszołamiającym zwycięstwie Hitlera. Potem jednak dodał:
“Pan Bóg wda się w tę sprawę i Hitler runie i będzie zdruzgotany”.
Gdy znalazł się we Francji wiara jego była prawdziwym natchnieniem, zwłaszcza dla tamtejszych biskupów, których częściowo ogarnął pesymizm. Wierzył, że Pan Bóg upokorzy wrogów Kościoła.

“Przez trud, boleść, upokorzenie, krew i świętość Kościoła idziemy ku jednemu z największych triumfów Chrystusa”.
Widzi wspaniały rozwój Królestwa Bożego na polskiej ziemi, zwłaszcza gdy Polska obchodzić będzie 1000 – lecie swego nawrócenia.
“W Polsce triumf Bożej sprawy opromieniony będzie takim blaskiem, że na nią zwrócą się z podziwem oczy bliskich i dalekich narodów – lecz ja tego nie doczekam. O mnie już dawno zapomną – powtarzał z naciskiem”.

Na łożu śmierci

Wiara jego święciła prawdziwe triumfy w jego ostatniej chorobie. Z jaką głęboką wiarą wydaje zlecenia, wypowiada słowa do swego otoczenia:
“Jutro w procesji będzie przyniesiony Pan Jezus, aby pokazać ludziom, że Arcybiskup ma być zaopatrzony ostatnimi sakramentami, żeby sami nie lękali się ich przyjmować”.
”Mam nadzieję, że Pan Bóg przyjmie mnie do nieba, bo niejedną ofiarę dla niego poniosłem i jedynie jego chwały szukałem”.
Prośmy Pana Jezusa, by taki sam duch wiary kapłańskiej ożywiał nasze serca kapłańskie. Przyzwyczajajmy się do tego, by wszystko oceniać według wiary.
Z wiarą patrzmy na dusze naszej pieczy powierzone. Wszak to obrazy Boga, dzieci Ojca Niebieskiego, bracia nasi w Chrystusie.
W świetle wiary oceniajmy wydarzenia nieraz dla nas niezrozumiałe.
Postępujmy zawsze według zasad wiary. Nasze postępowanie niech będzie wzorowane na czynach Zbawiciela naszego, wówczas będziemy mogli jak św. Paweł wypowiedzieć te słowa, stanowiące najpiękniejszą zasadę duszpasterstwa: “Imitatores mei estote, sicut ego Christi sum”.

Z serdecznym pozdrowieniem i błogosławieństwem

(-) ks. I. Posadzy TChr
Poznań, dnia 1 lutego 1949 r.