"Wszyscy mają prawo do mej miłości, do mej pracy i opieki i wszystkim chcę służyć, wszystkimi się zająć, aby wszystkich Chrystusowi pozyskać", ale "nie odmawiajcie Bogu żadnej ofiary".

Ks. Jan Konieczny - Sługa Boży August kard. Hlond - życie według cnót chrześcijańskich

Dla wielu ludzi, szczególnie młodych, daty z historii – choćby tej ostatniej – nie wiele mówią. Może już nie wiele mówić i sama historyczna postać Sługi Bożego Augusta Kard. Hlonda, dlatego też należy podjąć refleksję nad cnotami, darami i owocami Ducha Świętego, danymi temu Kandydatowi do chwały ołtarzy, aby raz jeszcze nimi się zachwycić i zadziwić, a przez to także uwielbić Boga, Dawcę wszelkiego dobra.

Słowa przepełnione wiarą, nadzieją i miłością wypowiadane przez Sługę Bożego podczas przedwojennych i powojennych Zjazdów Katolickich oraz organizowanych Kongresów, a także kreślone w listach pasterskich lub wypowiadane podczas przemówień, nie straciły swej głębokiej treści, przepojonej troską o dobro Kościoła i Ojczyzny. W niej uwydatnia się prostota i człowieczeństwo, głębokie poczucie chrześcijaństwa i radość z tego, że Bóg zawsze kieruje ludzkim życiem. Jakże aktualne w tym kontekście są słowa św. Pawła z listu do Filipian: “Wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym – to miejcie na myśli!” (Flp 4, 8).

Cnota – jak nam wyjaśnia tradycja Kościoła – jest przyrodzoną i trwałą dyspozycją do czynienia dobra (por. KKK 1803). Pozwala ona nie tylko spełniać dobre czyny, ale także dawać z siebie to, co najlepsze. Osoba cnotliwa wszystkimi swoimi siłami zmysłowymi i duchowymi dąży do dobra, zabiega o nie, i wybiera je w konkretnych decyzjach. Tak więc idąc za myślą św. Grzegorza celem życia cnotliwego jest upodobnienie się do Boga (Św. Grzegorz z Nyssy, Orationes de beatitudinibus, 1:PG 44, 1200).

Sługa Boży posiadał cnoty ludzkie, trwałe postawy, stałe dyspozycje, naturalne przymioty umysłu i woli, które regulowały jego czyny, porządkowały uczucia i kierowały postępowaniem zgodnie z rozumem i wiarą. One to zapewniały mu łatwość w podejmowaniu decyzji, pewność, że to co czyni, ukierunkowane było ad maiorem Dei gloriam – na większą chwałę Bożą. One to, prowadząc do życia moralnie dobrego, zapewniały mu również radość w przeżywaniu wiary. Nabył je kard. Hlond podczas wychowania, przez świadome czyny i wytrwale podejmowane wysiłki, uszlachetniane łaską Bożą kształtującą Jego charakter (por. KKK 1810). Zdobył je również wysiłkiem serca zakonnego i kapłańskiego, umacnianego łaskami sakramentalnymi; eucharystią – celebrowaną z wielką pieczołowitością, sakramentem pokuty i pojednania – przyjmowanym każdego tygodnia.

Jak poucza św. Augustyn, żyć dobrze, to nic innego jak miłować Boga całym sercem, całą duszą i całym umysłem (Św. Augustyn, De moribus ecclesiae catholicae,1, 25, 46: PL. 32, 1330-1331). Człowiek (dzięki umiarkowaniu) zachowuje dla Boga nienaruszoną miłość, której żadne nieszczęście nie złamie (dzięki męstwu). Ona która posłuszna jest jedynie samemu Bogu (dzięki sprawiedliwości), która czuwa nad rozeznaniem wszystkiego, by nie dać się zaskoczyć przez podstęp i kłamstwo (dzięki roztropności). One odgrywają kluczową rolę w życiu łaską por. KKK 1805).

Św. Tomasz za Arystotelesem uważa, że Roztropność – jest prawą zasadą działania, zwaną auriga virtutum bowiem kieruje innymi cnotami, wskazując im zasadę i miarę. Roztropność bezpośrednio kieruje sądem sumienia. Ona jest cnotą, która uzdalnia rozum do rozeznawania w każdej okoliczności życiowej prawdziwego dobra oraz do wyboru właściwych środków, by je osiągnąć (Św. Tomasz z Akwinu, Summa theologiae, II-II, 47,2).
Dzięki niej Sługa Boży kardynał Prymas nie odczuwał w swoim życiu ani nieśmiałości, ani strachu, ani dwulicowości. Dzięki tej cnocie bezbłędnie stosował zasady moralne w poszczególnych przypadkach i przezwyciężał wątpliwości w postępowaniu unikając przez to zła (por. KKK 1806). Posiadając tę cnotę jasno mógł odczytać ówczesną sytuację: zło nie przybiera kształtu rozhukanych bałwanów, ale idzie ku nam z urokiem cichej laguny, raz świecąc połyskiem postępu umysłowego, innym razem przybiera koloryt wykwintu zachodniej kultury, to znowu lśni barwami ponętnych zdobyczy społecznych (A. Hlond, O życie katolickie na Śląsku, Katowice 1 03 1924. W: Kard. August Hlond, Na straży sumienia narodu. Wybór pism i przemówień. Ramsey 1951, s. 21).Dlatego też w swoim nauczaniu polecił odrodzenie narodu, które nie polega na zaprowadzeniu jedynie jakiejś poprawki w trybie życia. Nie zależy ono od rozmnażania zewnętrznych aktów religijnych ani nie stanowi o nim liczba poświęconych sztandarów. To odrodzenie dokonać się musi nie na powierzchni życia, ale głęboko wewnątrz duszy. Wiosną Chrystusową muszą ożyć najpierw serca, a wtedy z nich rozejdą się odradzające energie wiosenne na całokształt życia. Tymczasem nasze odrodzenie to nie przebudzenie się z czerstwego snu, lecz uzdrowienie z choroby (Tamże, s. 27).

Inną kluczową cnotą jest sprawiedliwość polegającą na stałej i trwałej woli oddawania Bogu i bliźniemu tego, co się im należy. W relacjach do Boga nazywamy ją cnotą religijności. Natomiast w relacjach międzyludzkich uzdalnia ona człowieka do poszanowania praw każdego i do wprowadzania szacunku w stosunkach z drugim człowiekiem, która sprzyja bezstronności względem osób i dobra wspólnego (por. KKK 1807). W Biblii człowiek sprawiedliwy, wyróżnia się stałą uczciwością swoich myśli i prawością swojego postępowania. Sługa Boży przyjął za motto swojego życia oprócz salezjańskiego hasła Da mihi animas cetera tole także słowa św. Pawła: oddawajcie to, co sprawiedliwe i słuszne, świadomi tego, że i wy macie Pana w niebie (Kol 4, 1). W imię sprawiedliwości od samego początku działalności na Śląsku starał się zapewnić opiekę duszpasterską tak w języku niemieckim jak i polskim dla swoich wiernych (Abp J. Gawlina, Ks. Prymas Hlond jako Biskup Śląski. W: Duszpasterz Polski Zagranicą nr 1(10) 1952 s. 21). Tę samą zasadę stosował także po II wojnie światowej w stosunku do Niemców przeznaczonych do przeniesienia swoich siedlisk domowych w inne strony Niemiec z terenów ziem przydzielonych Polsce decyzjami Wielkiej Trójki (Por. Kard. A. Hlond, Sprawozdanie Kard. A. Hlonda Prymasa Polski dla Watykańskiego Sekretariatu Stanu w sprawie administracji kościelnej na Ziemiach Odzyskanych. W: P. Raina, Kościół w PRL. Dokumenty. T.1 1945-1959. Poznań 1994 s. 60-65).

Całkowitą orientację na Boga, pragnącego zbawić wszystkich, zdobył Kardynał Hlond dzięki męstwu, które zapewniało mu szczególną wytrwałość w przeżywanych trudnościach i stałość w dążeniu do obranego dobra. To właśnie posiadanie tej cnoty umacniało jego decyzję opierania się pokusom tego świata, na które każdy człowiek jest narażony. Chociaż byłem kardynałem żyłem jak zakonnik - wyznał w przededniu swojej śmierci. To dzięki tej cnocie przezwyciężał strach, nawet strach przed śmiercią w niemieckim więzieniu po odmowie współpracy z Rzeszą przy organizowanym froncie antysowieckim w Polsce. W niej znalazł oparcie, gdy należało stawić czoła licznym próbom i prześladowaniom, którym był poddany (por. KKK 1808).

To właśnie cnota męstwa, w imię wyższej konieczności sprawiła iż we wrześniu 1939 r. mógł z misją wyjechać do Rzymu, chociaż, jak zanotował w swoim dzienniku: Gdy jesteśmy na drugim brzegu Dniestru – wzruszenie, łzy, przeczucie długiego wygnania. Serce się krajało, że musiałem zostawić Ojczyznę w takiej chwili (Kard. A. Hlond, Dziennik 1939. s. 21).Dzięki niej również podczas przesłuchania w paryskim więzieniu mógł oświadczyć oficerowi: ze mną zastraszenie nic nie da. Oto już blisko 17 lat jestem kardynałem. Dla was to może znaczyć, że nie mam już czego pragnąć, oprócz jednej rzeczy, a tej tylko wy możecie dokonać, a mianowicie, abym umarł za Ojczyznę (Abp A. Baraniak, Wspomnienie o Kard. Hlondzie. s. 10. Kopia: Archiwum Ośrodka Postulatorskiego ).

Heroiczne męstwo zamanifestował, gdy powrócił do polski już lubelskie” wbrew opinii emigracji i w kilka dni po uwięzieniu przywódców państwa podziemnego – grupy szesnastu – kiedy sam był na czarnej liście Służby Bezpieczeństwa i NKWD. Utrzymywał datę powrotu w tajemnicy, bowiem jak wspomina O. M. Bocheński OP, gotowe były plany zatrzymania siłą Sługę Bożego, by zamanifestować dezaprobatę armii i emigracji wobec status quo nowej Europy (M. Bocheński, Między logiką a wiarą. Montricher 1988, s. 296-297). W kilka godzin przed wyjazdem opublikował oświadczenie: Z tułactwa do Ojczyzny, w którym pisał: Dzieliłem z uchodźcami losy wygnania, gdy okupanci niemieccy wzbraniali mi przystępu do kraju. Gdy obecnie powrót staje się możliwy, podążam bez zwłoki do swoich wielkopolskich stolic arcybiskupich. Mam nie tylko kanoniczny obowiązek rezydencji przy katedrze prymasowskiej. Lecz mam ponadto wielkie i pilne zadania do spełnienia na starej prymasowskiej ziemi, gdzie życie kościelne zostało przez najeźdźców nazistowskich straszliwie spustoszone. Nie chodzi mi o względy polityczne. Idę w kraj na pracę religijną i kościelną. Po bolesnej rozłące pragnę jako pasterz stanąć znowu wśród swego ludu i pomóc goić rany, które Polsce i Kościołowi zadała nawałnica. Dziękuję Bogu, że mi pozwolił dożyć tej chwili wytęsknionej na mrocznych szlakach tułaczych. Pragnę wywdzięczyć się Opatrzności za opiekę – jeszcze głębszym ukochaniem bohaterskiego narodu i ofiarować się na jeszcze większą służbę dla jego ducha i wartości moralnych (Kard. A. Hlond, Oświadczenie. Z tułactwa do Ojczyzny. Rzym 7.07.1945. W: Głos Katolicki 1(1945) nr 14 s. 2). Już w dwa lata później w sprawozdaniach Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego mówiono o nim jako największym faszyście (Sprawozdanie sytuacyjne z 17 czerwca 1947 r. W: Paczkowski A. (opr.), Aparat bezpieczeństwa w latach 1944-1956. Taktyka, strategia, metody. Część 1. Lata 1944-1947. Warszawa 1996 s. 85).

Natomiast dzięki umiarkowaniu mógł opanować dążenie do przyjemności zapewniając równowagę w używaniu dóbr stworzonych, utrzymaniu pragnień w granicach uczciwości (por. KKK 1809), by nie podążać za zachciankami swego serca (Syr. 5, 2). Najdobitniej świadczą o tym słowa wypowiedziane przed śmiercią: Niczego mi nie żal. Do nikogo i niczego się nie przywiązywałem więc z radością odchodzę (Monologi w obliczu śmierci, W: Na straży, s. 318).

Sługa Boży posiadał także cnoty teologalne odnoszące się bezpośrednio do Boga. One pomagają zacieśnić więź i łączność z Trójedynym Bogiem. To właśnie dzięki wierze, nadziei i miłości mógł całe swoje życie ukierunkować na Boga i człowieka, który jest drogą do Niego.

Zadziwia jego głęboka wiara w Boga i zaufanie Bogu. Wierzył, że złe triumfować nie będzie i chociaż szkody wyrządza, warunkuje mimowolnie swym działaniem zwycięstwo dobra. Jak wspomina bliski jego współpracownik: gdy się patrzyło na Kardynała, jak się modlił, jak celebrował Mszę św., nawiedzał Najświętszy Sakrament, czy spełniał inne funkcje liturgiczne – odnosiło się wrażenie, że się ma do czynienia z człowiekiem Bożym, o głębokiej, dziecięcej wierze, niezachwianej wśród największych doświadczeń, których Bóg mu nie oszczędził.

Jak widać z powyższego świadectwa głęboko wierzył w to wszystko, co Bóg powiedział i objawił, a co Kościół podaje do wierzenia. Aby być bliżej wewnętrznej treści słowa Bożego pobierał lekcje hebrajskiego od p. Mieczysława Kronenburga w Poznaniu, by – jak wyznał swojemu nauczycielowi, żydowi – czytać Biblię w oryginale, a przez to lepiej wewnętrzną treść każdego słowa.

Świadom był wielkości ostrzeżenia i przestrogi św. Jakuba Ap. iż wiara bez uczynków martwa jest. (Jk 2, 26) Stąd w swoich enuncjacjach wyjaśniał zgodnie z nauką Pisma Świętego ówczesne problemy moralne i religijne. Wiarą swoją mógł nie tylko odważnie wyznawać w cichości serca, ale przede wszystkim całym sobą o niej świadczyć. Postępując tak wypełnił to, co Kościół zamknął w swoim soborowym nauczaniu iż: Wszyscy… winni być gotowi wyznawać Chrystusa wobec ludzi i iść za Nim drogą krzyża wśród prześladowań, których Kościołowi nigdy nie brakuje (LG, 42). On to z wiarą mógł powiedzieć 28 września 1939 r., gdy wszystko co zdołał odbudować legło w gruzach: Nie zginęłaś Polsko! Nie zginęłaś, bo nie umarł Bóg – Bóg nie umarł i w swoim czasie wkroczy w wielką rozprawę ludów i po swojemu przemówi. Z Jego woli w chwale i potędze zmartwychwstaniesz i szczęśliwa żyć będziesz – najdroższa Polsko – męczennico (A. Kard. Hlond, Nie zginęłaś Polsko, W: Na straży, s. 258).

Cnota nadziei budziła w nim pragnienie Królestwa Bożego rozlanego tak w sercu wiernych jak i w sobie. Wprowadzając w czyn tę cnotę pokładał ufność w Chrystusie nie opierając się na własnych siłach, ale na mocy łaski Ducha Świętego. Dobitnie o tym świadczy inskrypcja na obrazku wydrukowanym z okazji jego 25 rocznicy święceń kapłańskich: Cóż chcę? Czego pragnę? Po co tu przemawiam? Po cóż tu na stolicy zasiadam? Dlaczego żyję; jeno w tej myśli byśmy wspólnie żyli z Chrystusem. Oto moje żądanie, oto mój zaszczyt, oto moja chwała, oto moja radość i moje bogactwo. Gdybyście mnie nawet nie słuchali, mimo to milczeć nie będę. Nie chcę być zbawiony bez was (Obrazek z okazji srebrnego jubileuszu kapłaństwa. Poznań 1930).

Nadzieja oczyszcza człowieka, by ukierunkować jego dążenia na Królestwo niebieskie; chroni przed zwątpieniem; podtrzymuje w każdym opuszczeniu; poszerza serce w oczekiwaniu szczęścia wiecznego. Dlatego też w dniu ingresu do prokatedry warszawskiej w dniu 30 maja 1946 r. mówi z głębi swego wnętrza: Przez trud, boleść, upokorzenie, krew i świętość Kościoła idziemy ku jednemu z największych triumfów Chrystusa. Triumf Bożej sprawy w Polsce opromieniony będzie takim blaskiem, że na niego zwrócą się z podziwem oczy bliskich i dalekich narodów (A. Kard. Hlond, Królestwo Boże w duszach polskich, W: Na straży. s. 296).

Czyż ta prorocza myśl owiana nadzieją w zasób łaski, jaki spoczął na naszym narodzie, nie spełnia się na naszych oczach w osobie Jana Pawła II. Kardynał Hlond w przededniu swojej śmierci wypowiedział: Victoria si erit, erit victoria Beate Mariae Virginis. Prymas Stefan Wyszyński mógł w Kościele św. Stanisława w Rzymie po wyborze Jana Pawła II wyznać, że właśnie spełniła się ta nadzieja Prymasa Hlonda dzięki Najświętszej Maryi Pannie w słowach: Czcimy pamięć wielkiego kardynała Augusta Hlonda, zmarłego przed trzydziestu laty, któremu dane było wiele ucierpieć za Kościół i Naród. Dziękujemy Bogu za to, że jego proroctwo ku chwale Najświętszej Pani Jasnogórskiej, wypełniło się. Zwycięstwo przyszło, ale nie jest ono ostateczne. Przyjdą i inne. Módlmy się, aby zmarły przed trzydziestu laty Kardynał, który zostawił w Polsce znak światła i nadziei, przyczynił się u swej Umiłowanej Matki, Pani Jasnogórskiej, za Polską i wypraszał Jej dalsze zwycięstwa, ku Bożej chwale (Kard. S. Wyszyński, Zwycięstwo gdy przyszło … W 30 rocznicę śmierci Kardynała Augusta Hlonda, Rzym 21.10. 1978. s. 3. Kopia przemówienia AOP ).

Żywa nadzieja chroni przed egoizmem i prowadzi do radości w dawaniu. Dzięki cnocie chrześcijańskiej nadziei upodobnił swoją nadzieję wbrew ludzkiej nadziei do nadziei narodu wybranego mającego swe źródło w nadziei Abrahama, który w Izaaku został napełniony obietnicami Boga i oczyszczony przez próbę ofiary (Rdz 17,4-8; 22,1-18). On to wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów (Rz 4,18). Z Pisma Świętego wynika, że nadzieja, wbrew, której uwierzył zapewniła mu wewnętrzną stabilność nawet w czasie próby w myśl wskazania św. Pawła: Weselcie się nadzieją! W ucisku bądźcie cierpliwi (Rz 12,12). Nadzieja obecna w modlitwie Sługi Bożego streszczała wszelkie pragnienia płynące z wiary i miłości Kościoła oraz Ojczyzny. Umierając pokładał ufność w Panu. Wyraził to w słowach ufam i mam nadzieję, że Pan Bóg weźmie mnie do siebie za uszy i wciągnie do nieba, bo nie jedną dla Niego ofiarę wykonałem i Jedynie Jego chwały chciałem (Monologi w obliczu śmierci, W: Na straży, s. 318).

Miłość natomiast, zgodnie ze słowami św. Pawła przewyższa swoją trwałością wszystkie cnoty. Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość (I Kor 13, 13).

Miłość jest cnotą teologalną, dzięki której miłujemy Boga nade wszystko dla Niego samego, a naszych bliźnich jak siebie samych ze względu na Boga (por. KKK 1822). Zgodnie ze wskazaniem: Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej (J 15, 9-10) dzięki tej cnocie, która jest owocem Ducha i pełnią Prawa, Sługa Boży Kard. August Hlond strzegł przestrzegania przykazań Boskich tak w życiu osobistym, jak i społecznym bowiem nie chcę być zbawiony bez was (Obrazek jubileuszowy z okazji 25 rocznicy święceń kapłańskich). Zauważyć należy wysiłek skierowany na wypełnienie prośby Chrystusa, byśmy jak On miłowali nawet naszych nieprzyjaciół (Mt 5,44), stawali się bliźnimi dla najbardziej oddalonych (Łk 10, 27-37), .i ubogich jak On sam (Mt 25, 40.45) dając żywe świadectwo Miłości Dzięki praktykowaniu tej cnoty, mógł wychowywać dla Boga i Ojczyzny uczniów w szkołach salezjańskich, kształtować młodzież w schronisku Księcia Lubomirskiego w Krakowie, którego był kapelanem, szukać schronienia i żywności dla emigracji polskiej w czasach wiedeńskich, wspierać swymi pieniędzmi studentów, ratować wielu żydów w Lourdes przed uwięzieniem pomagając im wyjechać dalej. Ta cnota była również zauważona przez przedstawicieli środowisk żydowskich w Polsce i Nowym Jorku do tego stopnia, że p. Prezes Światowego Związku Żydów Polskich w Nowym Jorku przyjechał w 1946 r. by podziękować za ratowanie przed śmiercią wielu zagrożonych.

Czynił dobro w służebnej miłości ratując wielu żydów w czasie wojny, pocieszając polskich żołnierz we Francji, ukazując nowe drogi dla Odradzającej się Rzeczypospolitej. Jako szczegół, ale dobitnie świadczący o praktykowaniu tej cnoty świadczą jego wydatki. Jak wynika z Książeczki czekowej Arcybiskupa Diecezji Gnieźnieńsko-Poznańskiej prawie ostatnim wydatkiem w 1939 r., była zapomoga w wysokości 500 zł: zapomoga na wydanie pracy habilitacyjnej dla jednego z księży poznańskich (Książeczka czekowa. Ordynariusz Diecezji Gnieźn.-Pozn.).

Dlatego też z czystym sercem mógł przed swoją śmiercią powiedzieć: Zawsze pracowałem dla Chrystusa i dla Polski, i pracowałbym jeszcze, ale wszystko jest w ręku Boga i Matki Najświętszej. (…) Niczego mi nie żal, do nikogo i niczego się nie przywiązałem, więc z radością odchodzę. Byłem kardynałem, ale żyłem jak zakonnik. Żal mi tylko moich grzechów, ale ufam i nam nadzieję, że Bóg weźmie mnie za uszy do nieba, bo niejedną dla Niego ofiarę wykonałem i jedynie Jego chwały chciałem (Monologi w obliczu śmierci, W: Na straży, s. 318).

Cnotę miłości w osobie i posłannictwie Kard. Hlonda można scharakteryzować według słów Św. Pawła Ap. Z 1 listu do Koryntian: Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma (1 Kor 13, 4-7). Jeśli miłości bym nie miał – mówi jeszcze Apostoł - byłbym niczym, nic bym nie zyskał (1 Kor 13, 2. 3).

Owocami miłości są: miłość, wesele, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wspaniałomyślność, łaskawość, wierność, skromność, wstrzemięźliwość, czystość (Gal. 5, 22-23). Dopełnione i udoskonalone zostały siedmioma darami Ducha Świętego: mądrością, rozumem, radą, męstwem, umiejętnością, pobożnością i bojaźnią Bożą otrzymanymi podczas sakramentu bierzmowania.

Wyrobienie wewnętrzne Sługi Bożego można podsumować pragnieniami zapisanym w Jego notatkach: względem Boga – modlitwa, medytacja, stały spowiednik, brewiarz; względem siebie – program dnia z rychłym wstaniem; względem domowników – duch pobożności, w domu łagodność, punktualność; względem kleru – wyrobienie życia wewnętrznego, uzdolnienie do nowoczesnej pracy, serdeczny kontakt; względem ludu – bronić wiary, ciągły kontakt; względem biskupów – łączność, dla zgody ustępliwość; w stosunku do Stolicy Świętej – ciągła łączność (Notatki o urzędzie biskupim. W: Z notatnika Kardynała Augusta Hlonda. s. 78).

Dziękując Bogu za dar w postaci Sługi Bożego Augusta Kard. Hlonda niech rodzi się w nas potrzeba modlitwy o rychłą beatyfikację. Boże, Świętości nieskończona – Ojcze, Synu i Duchu Święty racz przyozdobić dla nas widzialną aureolą świętości Sługę Twego Augusta byśmy mogli budować się jego, wiarą, nadzieją i miłością, cnotami wiodącymi nas do życia wiecznego.