"Wszyscy mają prawo do mej miłości, do mej pracy i opieki i wszystkim chcę służyć, wszystkimi się zająć, aby wszystkich Chrystusowi pozyskać", ale "nie odmawiajcie Bogu żadnej ofiary".

Twarze prymasa Hlonda

Dobre zdjęcie przekazuje nieraz więcej informacji aniżeli obszerny opis. Album zdjęć o prymasie Auguście Hlondzie jest dobrym tego przykładem. Inspiruje do refleksji o życiu i dziele wielkiego kapłana.

Jubileusz 95-lecia istnienia "Gościa Niedzielnego" świętujemy przy grobie sługi Bożego kard. Augusta Hlonda w archikatedrze warszawskiej. Prymas Hlond był założycielem tygodnika i jego duchowym przewodnikiem. Do jego przesłania o misji "Gościa" odwoływaliśmy się na przestrzeni dziesięcioleci wielokrotnie. To dobra okazja, aby napisać o znakomitym wydawnictwie, jakim jest album Łukasza Kobieli pt. " August Hlond 1881-1948", wydany niedawno przez IPN oraz Stowarzyszenie Pokolenia. Nigdy dotąd nie udało się zebrać zdjęć dokumentujących całe życie jednego z najważniejszych hierarchów Kościoła w Polsce w ubiegłym stuleciu, postaci nadal nie najlepiej znanej, zwłaszcza młodszemu pokoleniu.

Zdjęcia z całego świata

Album powstał w wyniku kilku lat benedyktyńskiej pracy Łukasza Kobieli, który przeprowadził kwerendę w blisko stu archiwach w Polsce i poza granicami, zarówno w zespołach kościelnych, jak i świeckich, oraz korzystając ze zbiorów osób prywatnych. Zaledwie część zebranego materiału znalazła się w tym wydawnictwie, a i tak, zaprezentowano w nim unikatową kolekcję kilkuset zdjęć, pozwalającą prześledzić wszystkie etapy bogatego i pełnego wydarzeń życia prymasa Polski. Wartością samą w sobie są zdjęcia rodzinne Hlondów, skromnej wielodzietnej śląskiej rodziny z Brzęczkowic, wówczas na przedmieściach Mysłowic, dzisiaj wchłoniętej przez miasto, a także przedstawiające pejzaż stron rodzinnych przyszłego prymasa. A było to miejsce niezwykłe, gdyż położone nieopodal tzw. Trójkąta Trzech Cesarzy, gdzie stykały się granice trzech zaborów, co ma znaczenie symboliczne. Biografia prymasa jest bowiem także opowieścią o odradzaniu się państwa polskiego i jego walce o przeżycie.

Jedną z zalet albumu jest prezentowanie biografii Augusta Hlonda na tle epoki. Zdjęciom przedstawiającym kardynała w różnych życiowych sytuacjach towarzyszą interesująco dobrane fotografie z dawnej epoki. Wprowadzają w atmosferę tamtych czasów, nieraz zaskakują innym spojrzeniem na wydarzenia, zdawałoby się, dobrze znane. Kobiela dobiera bowiem zdjęcia nie "opatrzone", które nie weszły do katalogu powszechnie reprodukowanych ilustracji epoki. Dzięki temu mamy możliwość nie tylko poznania klimatu miejsc, w których prymas przebywał, m. in. na salezjańskich placówkach we Włoszech oraz w Austrii, czy Górnego Śląska z okresu powstań i plebiscytu, ale także zetknięcia się z realiami tamtej epoki, strojami, fryzurami, mimiką twarzy bądź ekspresją gestów, zmieniającą się przecież w czasie. Towarzyszy temu oszczędny, ale sugestywny opis autora, w którym najważniejsze fakty z życiorysu prymasa wplecione są w realia epoki.

Prymas Hlond jest chyba pierwszym polskim duchownym, który posiada tak obfitą dokumentację fotograficzną. Paradoksalnie w trakcie prac nad albumem okazało się, że najmniej zdjęć zachowało się z okresu katowickiego, kiedy ks. August Hlond tworzył zręby kościelnej administracji w Katowicach jako administrator apostolski polskiej części Górnego Śląska, a później pierwszy biskup katowicki. Kiedy zostaje prymasem, fotoreporterzy towarzyszą mu stale w jego poczynaniach duszpasterskich. Dzięki temu dysponujemy obszerną kolekcją zdjęć, jakiej wcześniej nie miał żaden polski hierarcha. W albumie posługa z okresu prymasowskiego podzielona jest na różne obszary aktywności. Uwypuklona w ten sposób została rola, jaką kard. Hlond odgrywał zarówno w Polsce, jak i w Kościele powszechnym.

Prawdziwym rarytasem są jego zdjęcia z okresu II wojny światowej, kiedy przebywał we Francji, najpierw izolowany na południu, a w 1944 r. już pod ścisłym nadzorem gestapo w klasztorze Bar-le-Duc. Stamtąd po wyzwoleniu, przez Rzym, wrócił do Polski, gdzie z wielką energią przystąpił do odbudowy życia religijnego oraz świątyń zrujnowanej prymasowskiej stolicy. Zdjęcia z tego okresu uzupełniają reprodukcje dokumentów oraz prasy relacjonującej bieżące wydarzenia. Album kończy sekwencja przejmujących fotografii prymasa wykonanych już po jego śmierci oraz w czasie pogrzebu, który zamienił się w wielką narodową demonstrację.

Los człowieka i narodu

Oczywiście głównym fotografowanym "obiektem" jest kard. Hlond - od dzieciństwa aż po ostatnie zdjęcie zrobione już po nagłej śmierci, w szpitalu sióstr elżbietanek w Warszawie. Prymas był osobą fotogeniczną, nie bał się aparatu. W obiektyw spogląda bez pozowania, najczęściej chłodno, bez emocji. Widać jednak wielką różnicę pomiędzy jego twarzą z okresu międzywojennego a zdjęciami z lat okupacji i po powrocie do kraju w 1945 r. Najpierw widzimy młodzieńca ciekawego świat, uśmiechniętego, cieszącego się swymi obowiązkami i spotkanymi ludźmi. Później hierarchę coraz bardziej strapionego ciężarem kolejnych obowiązków i wyzwań. W tych zdjęciach odbija się nie tylko los jednego, niezwykłego człowieka, ale także narodu, postawionego przed tragiczną, wojenną i okupacyjną próbą. To fotografie, które opisują i wpisują się w tamte czasy.

Album poprzedza głęboka refleksja abp. Marka Jędraszewskiego, metropolity krakowskiego, zwracającego uwagę na aktualność duchowego dziedzictwa prymasa Hlonda, ale także na postać jego sekretarza, późniejszego biskupa poznańskiego oraz więźnia politycznego w czasach PRL abp. Antoniego Baraniaka. Imponująca jest szata graficzna wydawnictwa, utrzymana w jednej tonacji, dobrze zaprojektowana plastycznie. Dzięki temu otrzymaliśmy dzieło nie tylko dokumentujące biografię sługi Bożego kard. Augusta Hlonda, ale i jego epokę, przykuwające uwagę od pierwszej do ostatniej strony.

za: A. Grajewski, Twarze prymasa Hlonda, w: Gość Niedzielny nr 37/2018, s. 36-37.