"Wszyscy mają prawo do mej miłości, do mej pracy i opieki i wszystkim chcę służyć, wszystkimi się zająć, aby wszystkich Chrystusowi pozyskać", ale "nie odmawiajcie Bogu żadnej ofiary".

Ks. Czesław Wędzioch - Wspomnienie

Z Księdzem Kardynałem stykałem się szczególnie, a raczej przede wszystkim we Francji w latach 1943-1945. Jako rektor Misji Polskiej w Paryżu informowałem go o sprawach związanych z moim stanowiskiem. Byłem u Księdza Kardynała w Hautecombe, w Bar-le-Duc, gościłem go także na specjalnym nabożeństwie w Paryżu. W czasie odwiedzin prowadziliśmy swobodną rozmowę nieraz przez cały dzień. Ksiądz Kardynał zwierzał mi się szczególnie w Bar-le-Duc. Spotykając Księdza Kardynała po uwięzieniu zauważyłem, że czuł się lepiej, nie bał się śmierci nawet. Opowiadał o aresztowaniu w Hautecombe. Był z nim ks. Filipiak, choć nie chcieli tego Niemcy. O aresztowaniu powiadomiłem kard. Sucharda oraz nuncjaturę. W kościele przy S. Honore urządziłem nabożeństwo za uwięzionego Prymasa Polski. W czasie nabożeństwa przemawiał arcbp Bossard podkreślając, że “zgromadziliśmy się, aby się modlić i opłakiwać – prier et pleurer”.

Odwiedzając Księdza Prymasa, przywiozłem mu trochę żywności. Ksiądz Kardynał jeszcze po wyzwoleniu w Warszawie dziękował mi za opiekę, nazwał mnie “żywicielem”. Uderzyła mnie ta charakterystyczna wdzięczność i wspominanie o tym fakcie także wobec innych. Przy odwiedzinach Ksiądz Kardynał przyjmował mnie serdecznie, uściskał. Rozmawialiśmy w parku przy obiedzie. Odnośnie wyjazdu z Polski mówią, że zmusił go do tego kroku Rząd Polski. “Prymas musi być z Rządem” – mówił. Jeśli tu (we Francji zaaresztowano go, to co dopiero w Polsce. W Hautecombe Niemcy robili mu propozycję przeniesienia się do Warszawy. Poznań bowiem chcieli przyłączyć do Rzeszy. Kardynał powiedział: “Nie. Decyduje Stolica Apostolska – nie ja”. Wiele razy zwracali się do niego z tą sprawą. Kardynał mówił: “Nie wiedzieli, co z tym faktem zrobić” – wobec stanowczego oporu.

Na temat wyjazdu Księdza Prymasa z Polski miałem przemawiać w radiu w Londynie. Konsultowałem się, co mam powiedzieć. Robiliśmy poprawki w tekście. Przemówienie wygłosiłem w 1945 r. w radio BBC.
W 1945 r. spotkałem Księdza Kardynała w Paryżu na specjalnym dziękczynnym nabożeństwie w polskim kościele. O godz. 11 sumę celebrował Ksiądz Prymas, ja głosiłem kazanie. Przed kazaniem Ksiądz Prymas prosił mnie, abym nic nie mówił na jego temat, ale homilię na temat Ewangelii. W czasie Mszy św. zauważyłem uderzające skupienie celebransa. Prosiłem Księdza Kardynała, aby przemówił do zebranych. Wówczas odpowiedział: “Lepiej, jak Prymas milczy”. Brak odezwania się Księdza Prymasa przyjęto niezbyt.

Ksiądz Prymas bardzo chciał wrócić do Polski. Mówił: “Jadę, choćby mi zabroniono”. Chciał jak najszybciej wrócić.

Tym, co szczególnie uderzało mnie w osobowości Księdza Prymasa, była jego serdeczność. Jako młody ksiądz byłem zażenowany tą serdecznością, jak również formą konwersacji. Wspomniałem już o określeniu “mój żywiciel” wypowiedzianym w Warszawie, w obecności księży. Podziwiałem także jego zainteresowanie się sprawami emigracji. Pytał o pracę księży.

Myślę, że należy podjąć sprawę wyniesienia jego na ołtarze nie tylko jako założyciela zgromadzenia, ale przede wszystkim na jego ducha proroczego, wkład w życie religijne narodu, jego autorytet w Polsce “jakiego nie było”. Także ze względu na treść jego przemówień. Przemówienia te były bardzo starannie przygotowywane, każde słowo przemyślane.

Przyjeżdżając do Warszawy, byłem przy jego grobie kilka razy, modliłem się przy jego grobie.

Archiwum Ośrodka Postulatorskiego Kard. Augusta Hlonda w Poznaniu