"Wszyscy mają prawo do mej miłości, do mej pracy i opieki i wszystkim chcę służyć, wszystkimi się zająć, aby wszystkich Chrystusowi pozyskać", ale "nie odmawiajcie Bogu żadnej ofiary".

Stefan kard. Wyszyński - Moje spotkania

Pierwszy raz spotkałem się w. 1938 w Poznaniu, z racji powołania nie do Rady Społecznej przy Prymasie Polski oraz z racji zebrań Rady Społecznej. Dnia 25.III w sprawie powołania na stanowisko Biskupa Lubelskiego. W latach 1946-48, w pracach Konferencji Episkopatu Polski. Kilkakrotnie, w czasie odwiedzin Ks. Kardynała-Prymasa, w Warszawie.

1. Osobowość księdza kardynała Hlonda

a) jako Polaka (np. problem Śląska)

Uważam go za “Syna Ziemi Śląskiej” na tronie prymasowskim. Taki napis poleciłem wyryć w Epitafium, poświęconym Kardynałowi Hlondowi w Archikatedrze Św. Jana w Warszawie – dzieło art. rzeźbiarki Zofii Trzcińskiej-Kamińskiej.
Wiem, że kardynał Hlond pragnął spocząć w Katedrze Warszawskiej – “jako pierwszy Prymas na Stolicy Arcybiskupów Warszawskich”.
Wiem, że uważał się całą duszą za Polaka, związanego z dziejami i losami Narodu.

b) jako kapłana, biskupa

Więcej kontaktu miałem z Kardynałem jako Biskupem. Ujrzałem to dokładnie w dniu 25 III 1946 r., gdy oznajmiał mi wolę Piusa XII, który posyłał mnie do Lublina. Wobec moich oporów – Kardynał powołał się na swoje przeżycie, gdy był desygnowany do Katowic. Ujawnił wtedy swoją duszę, na wskroś kapłańską. Rozumiał moje trudności. Zakończył: “Ojcu Świętemu się nie odmawia”.
W czasie konsekracji biskupiej – dnia 12.V 1946 r. na Jasnej Górze – Kardynał-Prymas sprawował swoje zadanie z niezwykłym namaszczeniem, rzetelną pobożnością i widocznym skupieniem modlitewnym. Wiedział, że przekazuje Ducha Świętego i sukcesję apostolską. Dał temu wyraz, gdy przyjmował ode mnie iuramentum, poprzedzające konsekrację.

c) jako zakonnika

Mało miałem sposobności widzieć Kardynała – jako zakonnika. Ale widziałem, że zawsze pozostał duchowym salezjaninem i za takiego się uważał. Często akcentował duchowość św. Jana Bosko. Nawet brano Mu to za złe, że był zanadto zakonnikiem.
Z opowiadań siostry Maksencji Jechalik, elżbietanki, wiem, że żył w duchu ubóstwa, które okrywał splendorem purpury kardynalskiej. W czasie pracy domowej przywdziewał wytarte sutanny i stare kapcie. Sam kiedyś zastałem go w takiej pozycji, gdy wyszedł do mnie. Nawet tak przyjmował młodzież akademicką, co mi jest wiadome od grupy akademiczek, która odwiedzała Ks. Kardynała z grupą Instytutu Mar. Marii Okońskiej. – Wtedy udzielił Jej hojnej pomocy na prowadzenie obozów wakacyjnych dla młodzieży akademickiej.
M. Okońska pytana, czy mają pieniądze na te rzeczy, odpowiedziała: Ufamy Ks. Prymasowi. Wtedy Ks. Prymas powiedział: Słusznie, bo Prymas musi mieć pieniądze dla Was, a nie dla siebie.

d) jako Prymasa Polski i Księcia Kościoła świętego

Liczne prace i podróże Kardynała-Prymasa, nigdy nie budziły we mnie żadnych zastrzeżeń.
Podzielałem Jego poczynania w pełni, zarówno jako Prymasa P., gdy Autorytet Prymasostwa wyniósł bardzo wysoko. Było to niezbędne po odrodzeniu Polski, by zaznaczył się wybitniej charakter prymasowski Gniezna, na czele Episkopatu – jako czynnik jednoczący i koordynujący prace. – Łatwo to nie było, z uwagi na wielkie zróżnicowanie Osobistości Hierarchii z trzech zaborów. Były przecież wielkości dzielnicowe (Warszawa, Kraków, Lwów). Były próby zaborców “narzucenia” prymasostwa Warszawie i Lwowowi.
Kardynał Hlond umiał przezwyciężyć te nieudane próby, których resztki jeszcze tkwiły w publicystyce katolickiej.
Jako Kardynał – w gronie św. Kolegium pozyskał sobie pozycję wyjątkową i powszechny szacunek w gronie swych Kolegów. Jak bardzo się to przydało – świadczył o tym okres wojenny.
Byłem zdania, że wyjazd Kardynała-Prymasa we wrześniu 1939 r. był opatrznościowy. Na pewno w kraju mógłby zrobić niewiele, jak zresztą niewiele mógł zrobić Arcybiskup Sapieha. – Natomiast zagranicą przypominał swoją osobowością – Polskę w niewoli okupacji.
Uważam, że próba odnowienia życia kościelnego przez Akcję Katolicką – była udana. Szkoda tylko, że tak prędko została przerwana przez wojnę. Ślady tej pracy widziałem – wizytując parafie archidiecezji gnieźnieńskiej, gdzie spotykałem wiele ludzi wychowanych przez KSMM czy KSMŻ.

2. Co uderzało na pierwszy rzut oka w zetknięciu się z Kardynałem Hlondem?

Pogoda twarzy, życzliwy uśmiech, bezpośredniość, optymizm – nawet w beznadziejnych, zda się – sytuacjach, pełna nadziei chrześcijańskiej wiara, prostota w kontaktach z ludźmi, zmysł humoru i szacunek dla ludzi.
Kto znał Kardynała z Jego wystąpień reprezentacyjnych, mógł się tego nie dopatrzeć. Ale nawet wtedy, gdy występował w purpurze, był pogodny i uśmiechnięty w naturalny sposób.
Wydaje mi się, że Kardynał “dziwił się sobie, że Go tak ustrojono” – przyjmował te zewnętrzności pogodnie, świadom, że to nie On – tylko Prymas występuje. “On” – był głębiej – pod osłoną szat i dostojności.
Ale można było, przy uważniejszym przyglądaniu się twarzy Kardynała-Prymasa, wyczytywać to, że w tej chwili “On” poświęca swoje “Ja”, by pełnić zadanie “Prymasa”.

3) Jaki był styl jego kontaktu z otoczeniem?

Kardynał-Prymas miał łatwość kontaktowania z każdym. Ta łatwość przezwyciężała dostojność, niemal wrodzoną i naturalną.

4) Jaki był styl jego pracy?

O stylu pracy – trudno mi mówić. Wydaje mi się, sądząc po prowadzeniu Konferencji Episkopatu, że miał ład w pracy i hierarchię zadań. Umiał zapraszać do współpracy i zlecać zadania.
Mam swoje osobiste spostrzeżenie – jako uczestnik Konferencji Episkopatu (od IX 1946 – do sierpnia 1948). Zlecał mi kilkakrotnie zaprojektowanie listów do wiernych, zwłaszcza na temat “rzeczywistości nowej”. Np. projekt listu o wychowaniu materialistycznym.
Listy te – chociaż były dyskutowane na Konferencji Episkopatu, nigdy nie były opublikowane. Pozostały w zakresie studium.
Kiedyś po długiej dyskusji nad projektem listu, który referowałem w Krakowie – Kardynał zapytał: “Czy Biskup lubelski poznaje swój projekt? -Odpowiedziałem: “Przyznaję się do przecinków i kropek”. Przyjął to wesoło.

5) Co umiem powiedzieć na temat kościelnych i niekościelnych zainteresowań Kard. Hlonda?

Wydało mi się, że Kardynał-Prymas był raczej całkowicie zajęty sprawami kościelnymi. Widać to było z obszernych relacji, które czynił na wstępie do każdej Konferencji Episkopatu.

6) Czym mi zaimponował?

- żywą wiarą – niemal dziecięcą i nie budzącą wahań,- religijną prostotą i duchem modlitwy,
- wszechstronnością zainteresowań szczególnie tym, że miał czas na muzykę,
- umiejętnością kontaktowania z ludźmi,
- lojalnością wobec Stolicy św. i Głowy Kościoła,
- przywiązaniem do swego Zakonu, czego zresztą w gronie
Biskupów nigdy nie podkreślał.

7) Jakie cnoty wybijały się w życiu Kard?

Na to jest trudno odpowiedzieć, raczej myślę o doskonałej harmonii wielu cnót Kardynała.

8) Czy mogę coś powiedzieć na temat życia wewnętrznego np.

a) stosunek do modlitwy

Umiał łatwo się skupiać na modlitwie, wśród licznych uroczystości i rozpraszających sytuacji. Pod tym względem przypominał bardzo papieża Jana XXIII. Widziałem Go kilkakrotnie na Jasnej Górze, w czasie Konferencji Episkopatu, gdy w kaplicy modlił się z wielkim skupieniem.

b) stosunek do Eucharystii

Zaznaczał się szczególnie w sprawowaniu św. Liturgii, zwłaszcza w czasie konsekracji i po kapłańskiej Komunii św.Postawa pokory i wewnętrznej czci. Miał żywą wiarę w obecność Chrystusa w tabernakulum.

c) stosunek do Matki Bożej? (np. ostatnie chwile)

Głęboka ufność w Dziewicę Wspomożycielkę – co może było w Nim – najbardziej salezjańskie.
Ostatnie chwile, zanotowane przez Arcybiskupa A. Baraniaka, wiara w to, że gdy przyjdzie zwycięstwo, będzie to zwycięstwo Matki Najświętszej.
Ta żywa wiara w potęgę Matki Najśw. była dla mnie, jako Jego następcy, zobowiązująca. Wydało mi się, że mam wszystko uczynić co w ludzkiej mocy leży, aby to widzenie prorocze umierającego Prymasa się urzeczywistniło. Często myślę, że ono już się ukazuje, po tylu latach walki mocarzy ciemności z Kościołem w Polsce.

d) stosunek do Kościoła świętego, itd.

Mogę jedno powiedzieć: “wierny i lojalny Sługa Kościoła – całkowicie Mu oddany”.

9) Jak zachowywał się Kardynał w chwilach przeciwności i doświadczeń? Okres wojenny? Uwięzienie?

Spokój – widzenie zwycięskie przyszłości – nawet rychłej.
Nieugiętość wobec najeźdźców i nieprzyjaciół Polski.
Ufność w pozycji Stolicy Ap., która może pomóc Polsce.

10) Czy zauważyłem cechy heroizmu cnót?

Uległość wobec Boga w chorobie, pełna ufność w kierowniczą wolę Dawcy Życia. Wydało mi się osobiście, że Kardynał szedł zbyt daleko w tej ufności, jak gdyby nie dostrzegał, że Bóg działa przez ludzi.
Gdy umarł, wiadomość, którą otrzymałem w Lublinie, wstrząsnęła mną. Właśnie wróciłem z rekonwalescencji po odbytej operacji. Sytuację oceniłem tak: “Zadanie jeszcze nie wypełnione – katastrofa dla Kościoła w Polsce”.
Inaczej to widział Kardynał-Prymas, jak się dowiedziałem z relacji Arcybiskupa A. Baraniaka. Popatrz: “Przyjdzie inny i dzieło moje poprowadzi dalej”.
W sytuacji jaka wtedy istniała dla Kościoła w Polsce, był to heroizm zaufania Stwórcy i Jego kierowniczej Opatrzności.

11) Cierpienia i choroby. Krzyże osobiste

Wiem z opowiadań Matki Maksencji, że Kardynał przechodził przez ciężkie choroby i osobiste doświadczenia. Ale odbiór tych przeżyć przez Pielęgniarkę – był zawsze – na wesoło. Kardynał traktował nawet długi pobyt w łóżku – żartobliwie.

Stosunek kardynała Hlonda do świata zewnętrznego

1) Do Stolicy Apostolskiej? (np. Konklawe)

Nigdy nie słyszałem słowa krytyki z ust Prymasa wobec Stolicy Apostolskiej.
Jego słowa, powiedziane do mnie w dniu 25 III 1946 r. w Poznaniu – “Ojcu Świętemu się nie odmawia” – złamały mój opór i skłoniły, że przyjąłem nominację na stolicę biskupią lubelską.
Odtąd są dla mnie myślą przewodnią, nawet w trudnych sytuacjach, gdy trzeba było zabiegać o normalizację diecezji na Ziemiach Zachodnich

2) Do Episkopatu i duchowieństwa polskiego? (Konferencje Episkopatu)

Kardynał-Prymas miał wielki autorytet wśród Episkopatu w czasach, gdy mogłem to sam obserwować. Na konferencjach Episkopatu był “primum inter pares”, dawał wielką swobdę dyskusji, wysłuchiwał cierpliwie różnych wywodów, nawet, gdy nie szły one po linii Jego rozumienia rzeczy.
Wobec pesymistycznych prognoz dla Kościoła w Polsce – jakie niekiedy były wypowiadane przez licznych Biskupów na Konferencjach – umiał sprawom nadać Znak Nadziei i nie pozostawiał nigdy zebranych pod wrażeniem beznadziejności.

3) Do własnych Diecezji? (np. organizacja pracy)

Pozostawił po sobie zaczątki reorganizacji Kurii Warszawskiej. Stworzył tu Wydział Duszpasterstwa, który później został rozwinięty przeze mnie. Ponieważ nie znałem duchowieństwa archidiecezji warszawskiej, celowo podtrzymywałem tę inicjatywę i przewodniczyłem zebraniom Wydziału Duszpasterstwa, by poznać sposób myślenia tego duchowieństwa.

4) Do władz świeckich i życia politycznego? (duszpasterz a polityk)

Z ludźmi świeckimi, nawet z politykami, miał kontakt łatwy, przyjmował wszystkich, chociaż nie przejmował się sugestiami politycznymi, jakie przedkładano. Był zdania, że w nowych warunkach, praca polityczna, tworzenie partii katolickiej (choćby dawnej Ch.D.) nie jest możliwe.
Wobec Władz Państwowych był grzeczny, ale nieustępliwy. Nie wchodził w bliższe rozmowy i pertraktacje. Nie wierzył w ich celowość i skuteczność. Ale przysłuchiwał się wywodom “ludzi polityki”.
Nie dał się też związać z żadnym ugrupowaniem “katolików postępowych”, chociaż “Pax” bardzo zabiegał o pozyskanie Prymasa dla swoich planów. Bolesława Piaseckiego oceniał bardzo ujemnie, jako “żonglera politycznego”, grającego darowaną mu kartą.
Często powtarzał słowa z Ewangelii “Omnia Tibi dabo, si caden adoraveria me” – odpowiadał zdecydowanie: Kościół nie może kłaniać się Cezarowi. Miarą ocen politycznych były dla Prymasa zwięzłe słowa z Ewangelii św.

5) Do najbliższych współpracowników?

W gronie najbliższych współpracowników zostawił wspomnienie zwierzchnika kierującego “łagodną dłonią”, chociaż wiedział, czego chce.
W pracy często ich wyręczał, o czym świadczą bardzo liczne listy, które sam redagował do Stolicy Apostolskiej i do różnych Kongregacji Rzymskich. Ułatwiała Mu to znajomość języków, którymi biegle władał w mowie i piśmie. Niekiedy może posuwał swoją ufność zbyt daleko, gdy przyjął ponownie do pracy ks. Stanisława Brossa, chociaż doznał od niego wiele przykrości i zawodów. Ks. Bross sam oceniał to z wielkim respektem dla Prymasa.

6) Do Zgromadzenia Księży Salezjanów?

Bliżej tych spraw nie znam. Wydaje mi się, że już to, że zawsze uważał się za salezjanina, jest najlepszą miarą tego stosunku.

7) Do inteligencji?

O inteligencji polskiej miał dwojakie osądy: wysoko cenił poziom intelektualny i kulturalny inteligencji. Ale też znał dobrzej jej wady – powierzchowność moralną i religijną. Był zdania, że inteligencja nie dorosła do współdziałania z Kościołem, że powinna jeszcze wiele się uczyć, by mogła zabierać głos w Kościele i pomagać mu w sposób konstruktywny.

8) Do ludu i robotników? (np. problem wielkiej własności)

Sprawy ludu (zwłaszcza rolniczego) dobrze rozumiał. Przywiązywał wielką wagę do religijności tego ludu. Ale był zdania, że trzeba włożyć wiele pracy w to, by pogłębić świadomość katolicką ludu. Uważał to za sprawę pilną, zwłaszcza, gdy idzie o konsekwencje moralne.
Świat robotniczy oceniał bardzo pozytywnie. Widział w nim klasę uświadomioną, która nie poddała się komunizmowi, przystosowując się tylko powierzchownie do nowej sytuacji.
Był zdecydowanym przeciwnikiem wielkiej własności. Stanowisko swoje określił na Radzie Społecznej przy Prymasie Polski, gdy był duchem ożywczym powstającej deklaracji Rady Społecznej o rozdrobnieniu własności rolnej, nawet kościelnej.
Z tego powodu bardzo naraził się ziemiaństwu, które nie szczędziło Prymasowi zarzutów, że “komunizuje Polskę”. Nawet duchowieństwo w tych diecezjach, gdzie istniały wielkie beneficja, odnosiło się do deklaracji Rady Społecznej – z wielkim oporem.
Na czele tego oporu stał ks. Jan Rostworowski TJ i kilku innych prałatów wielkopolskich. “Czerwony Kardynał”, to epitet, którym posługiwano się na zjazdach ziemiaństwa.

9) Do zagadnień społecznych i kulturalnych? 

Rada Społeczna przy Prymasie Polski, Akcja Katolicka w Polsce, Instytut Krajowy Akcji Katolickiej.
Do zagadnień społecznych miał wielkie zainteresowanie. Pasjonował się encykliką Quadragesimo Anno i często do niej nawiązywał w swoich przemówieniach.
O Radzie Społecznej przy Prymasie Polski – już mówiłem przy innych punktach kwestionariusza. Uważam, że jest to własna inicjatywa Prymasa, którą podtrzymywał usilnie. Dokonała wiele dobra, korzystając z wysokiego autorytetu Prymasa.
Akcję Katolicką, pomimo jej niepowodzeń, uważał za dzieło przyszłości. Wiązał z nią proces reedukacji “katolików świadomych”.

10) Do muzyki, sztuki?

Nie umiem powiedzieć, chyba to, że dawał wielką swobodę bp. Laubitzowi, w wystroju wnętrza Katedry Gnieźnieńskiej.

11) Czy znane mi są fakty dobroczynności Kardynała Hlonda odnośnie potrzebujących? Przy jakiej okazji?

Wiem, że Kardynał wspierał obficie organizacje obozów wakacyjnych dla młodzieży akademickiej w latach 1946-1948. Ufał młodzieży, którą zaopatrywał w pieniądze, nie oczekując sprawozdań. Są mi znane przykłady, gdy Kardynał-Prymas wspierał Biskupów pracujących głównie na wschodnich terenach Polski.

12) Praca piśmiennicza – listy i mowy

Chociaż czytałem niemal wszystko co Kardynał-Prymas pisał – nie mam sądu o “warsztacie” literackim Kardynała. “Rodzaj” literacki był pełen namaszczenia, podobnie jak wypowiadanie się na ambonie. “Listy” odznaczały się świeżością i oryginalnością ujęć, ocen i perspektyw.

13) Podróże Prymasa Polski

Byłem uczestnikiem tylko jednej wyprawy Kardynała, do Sanktuarium Maryjnego do Krasnobrodu (przez Lublin i Zamość). Padał wtedy deszcz, co nie popsuło humoru Prymasowi. Celebrował Mszę św. w pawilonie otwartym, ja miałem słowo Boże. Wracaliśmy razem do Lublina i Puław.
Kardynał zwiedził Zamość (VII 1948 r.), ale już czuł się zmęczony, gdy w Puławach miał spotkać się z profesorami Uniwersytetu Puławskiego. Nie pozostał więc na obiedzie i odjechał via Radom do Warszawy.

14) Akademicy

Była to “słabość” osobista Prymasa. Chętnie do nich przemawiał i z nimi kontaktował się.

15) Misje zagraniczne

O tych sprawach najbardziej kompetentnie mówić może ks. I. Posadzy. Dziś wiadomo, że Towarzystwo Chrystusowe jest największą nadzieją ze stałą organizacją misji zagranicznych dla polskiej emigracji.

Poczucie humoru i anegdota w życiu kardynała Hlonda

1) Czy przypominam sobie: a) jakieś humorystyczne zdarzenia?

Przypominam sobie jedno – w czasie Konferencji Episkopatu w Krakowie (Dom Ks. Skargi). Wszyscy byli dość znużeni długotrwałymi obradami. Przerywając prace – Kardynał-Prymas powiedział: “A teraz dla rozweselenia. Jedna osoba przekazała mi swoje objawienie, że w dniu 15 VIII br. będzie wielkie kosmiczne wydarzenie, które położy kres niedoli tych, którzy się będą modlić w tym czasie w świątyniach. Objawy będą groźne, ale skończy się dobrze”.
Wszyscy przyjęli to dość pogodnie. Ale jeden z Biskupów wyciągnął kalendarzyk z zapytaniem: “To kiedy to będzie, o której godzinie? Kardynał się roześmiał i całe towarzystwo. – “Proszę się nie przejmować, Księże Biskupie, nic Mu nie grozi”. Pomimo tego “zapowiedź” wybiegła w świat i narobiła nieco niepokoju i plotek w Polsce.

b) anegdoty?

Nie znam. Kardynał lubił żartować w przerwach w pracy na Konferencji Episkopatu.

2) Jak reagował Kardynał Hlond na usłyszane żarty?

Zawsze swobodnym śmiechem dość głośnym i zacieraniem dłoni. Wprowadzało to wszystkich w dobry nastrój, nawet wśród trudnych sytuacji. Odbierałem niekiedy wrażenie, że humor, żarty i dowcipy miały u Prymasa nie tylko wymiar Jego pogodnej osobowości, prawdziwie salezjańskiej, ale też i zamierzenie profilaktyczne, zwłaszcza dla pesymistów. Jeden tylko Bp Stepa – “noluit consclari” w takich sytuacjach powtarzał, że będzie źle, bo “On to wszystko przeżył i wie do czego idzie”.

3) Czy miał poczucie humoru?

Prymas wnet chwytał pointę humoru, uprzedzając niekiedy śmiechem swoim opowiadane dowcipy.

4) W opinii publicznej polskiej i światowej

Opinia publiczna, jak zazwyczaj wobec ludzi, którą interesują, była podzielona. W Polsce – Prymas cieszył się wielkim szacunkiem wśród biskupów, duchowieństwa, zakonów i wiernych. Był krytykowany przez “profesjonalną inteligencję” i ludzi zgorzkniałych. Miał wrogów wśród ziemiaństwa, które czuło się zagrożone w swym stanie posiadania.

Partie polityczne:

N.D. uważała go za “robociarza”, chociaż nie w każdym okresie życia Polski. Ch.D. – za mało oddanego sprawie robotniczej, dla której chciała pozyskać wszystkich biskupów i duchowieństwo. Niektórzy uważali Prymasa za człowieka bardziej Zachodu niż rzeczywistości polskiej. PPS odnosiło się do Prymasa z szacunkiem i w nadziei, że ich rozumie (Niedziałkowski, Jaworki i inni).
Komuniści bali się Prymasa i nieraz odnosili się doń z nienawiścią. Ludności rolniczej Prymas imponował. Podobnie robotnikom śląskim. W 1946 r. Warszawa przyjęła Prymasa z nadzieją i ulgą, że tylko On zdoła uratować Kościół i Polskę.

Archiwum Ośrodka Postulatorskiego Kard. Augusta Hlonda w Poznaniu (kopia wspomnienia wraz z podpisem Kard. S. Wyszyńskiego i pieczęcią)